Abarth 595 Monster Energy Yamaha. Festiwal uroczych błędów
Każdy zna Fiata 500. Ja z kolei nie znam nikogo, kto uważałby, że to beznadziejny samochód. Mimo swoich wielu wad, jest po prostu lubiany. To tak jak z dobrym, spokojnym przyjacielem: czasami wkurza, ma swoje przywary, ale to przyjaciel i wiele mu się wybacza. Czy podobnie jest z Abarthem 595 w specjalnej wersji Monster Energy Yamaha? Podobnie, ale ten przyjaciel to straszny imprezowicz!
Fiat 500? No prawie, ale nie do końca…
Obecnie w ofercie Fiata jest małe zamieszanie z nowymi modelami. Jest co prawda nowa 500-tka, która wygląda rewelacyjnie, jest dostępna w ciekawej odmianie 3+1, ale pod maską jest tylko silnik elektryczny. Nie dość, że tylko ten fakt ogranicza grono potencjalnych klientów, to na dodatek cena zaczynająca się od niemal 100 000 złotych (a kończąca na ponad 160 000 złotych) dodatkowo zniechęca tych, którzy chcą kupić proste auto do miasta. Konwencjonalna 500-tka z kolei jest na rynku już od tak dawna, że mało kto pamięta premierę. W międzyczasie był lifting, ale auto nadal wygląda, jakby tkwiło w latach 70- lub 80-tych. Akurat w tym przypadku to ogromna zaleta, bowiem właśnie takiego Fiata 500 lubimy! Poza tym jest to jedno z tańszych aut na rynku, bowiem cennik startuje od nieco ponad 53 000 złotych i kończy się na kwocie niewiele powyżej 60 000 złotych. Prostota to siła tego auta!
Ale Fiat to nie Abarth. Zdecydowanie! Co prawda „buda” jest podobna, we wnętrzu również kształty znajome, ale poza tym to diametralnie różne samochody! Wystarczy powiedzieć, że konwencjonalna 500-tka ma silnik 1.0 o mocy 70 KM, podczas gdy najsłabszy Abarth 595 dysponuje jednostką 1.4 T-Jet o mocy 145 KM. To ponad dwa razy więcej! Już 70 KM sprawia, że ten mały, mierzący zaledwie nieco ponad 3,5 metra miejski szkrab jest niezwykle zwinny i zwrotny, a 145 KM robi z tego miniaturowy pocisk. Do tego zdecydowanie większe felgi, agresywne zderzaki, możliwość personalizacji nadwozia naklejkami i dwukolorowym malowaniem itp. Zawsze uważałem, że o ile Fiat 500 ma sporo cech samochodu dla kobiety, w przypadku Abartha mamy mini rajdówkę, którą trzeba umieć opanować. A jeśli za kierownicą Abartha zasiada kobieta, to jest to niezwykle seksowny widok!
Yamaha + Energia = Potwór?
Bazowy Abarth ma 145 KM. Testowana odmiana miała tych koni aż 165, a przecież jest jeszcze wersja dysponująca 180 KM. Swoją drogą tam przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje 6,7 sekundy, a prędkość maksymalna to 225 km/h. Tak! 225 km/h w aucie tych gabarytów. Szaleństwo!
Wróćmy jednak do głównego bohatera. Pełna nazwa to Abarth 595 Monster Energy Yamaha, czyli średnia odmiana silnikowa z wyposażeniem w limitowanej do 2000 egzemplarz wersji Monster Energy Yamaha. Tu i ówdzie pojawiły się okolicznościowe naklejki, mamy dwukolorowe nadwozie, naszywki z logo Monster Energy na masce i zintegrowanych zagłówkach foteli itp. Nie jest to do końca moja stylistyka, ale przyznać trzeba, że autko prezentuje się niezwykle bojowo w tym przebraniu. Z tyłu ze zderzaka wystają cztery rury wydechowe, które po włączeniu trybu Sport potrafią nieźle się wydzierać. Szczególnie podczas powolnej jazdy w korku mruczą, warczą i prychają bez zbędnego wstydu. Auto zwraca na siebie uwagę – to pewne. Chcesz anonimowości? Z daleka od Abartha!
We wnętrzu, oprócz wspomnianych foteli z logo Monster Energy na zagłówku, wylądowała okolicznościowa plakietka, ale bez numeru serii – szkoda. Poza tym mamy dużo lakierowanego na czarno tworzywa z niebieskimi wstawkami, aluminiowe nakładki na pedały, krótki i precyzyjnie działający drążek zmiany biegów i dodatkowy wskaźnik doładowania obok głównego prędkościomierza i obrotomierza. Dużo czarnego, trochę niebieskiego – bardzo ładnie to wyglądało. A jak się sprawdzało na co dzień?
Pozycja za kierownicą w Fiacie 500 jest specyficzna, siedzi się niemal jak na taborecie, ale w takim aucie to nie przeszkadza. Abarth ma podobnie, a piękne fotele tylko wyglądają bardzo sportowo. Średnio trzymają w zakrętach, są trochę za miękkie, a zagłówek i górna część oparcia są dziwnie wyprofilowane. Nie są wygodne – po prostu. Pozycja też jest specyficzna i jeśli ktoś liczy na mocno sportowe ułożenie ciała – nisko i blisko – będzie rozczarowany. Miejsca jest mało, pedały umieszczone ciasno, a noga często klinowała mi się na pedale sprzęgła. Ale wiecie co? To ma swój urok!
Błędy i niedoróbki? Wspaniale!
W testowanym Abarth’cie 595 Monster Energy Yamaha zastosowano silnik 1.4 T-Jet o mocy 165 KM i momencie obrotowym 230 Nm. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje 7,3 sekundy, a prędkość maksymalna to 218 km/h. Trochę żałuję, że zastosowano tylko 5-biegową przekładnię manualną, bowiem w trasie zbawieniem byłaby 6-tka. Obniżyłaby zużycie paliwa i zdecydowanie podniosła komfort podróży. Nie wiem, może się nie znam, ale 6 bieg nikomu by chyba nie zaszkodził? Prowadzenie jest świetne. Auto jest zwarte, twarde, ale nie zabetonowane. Niezwykle krótki rozstaw osi – 2300 mm – sprawia, że Abarth jest dość nerwowy na nierównościach, ale można się do tego przyzwyczaić. Niech was jednak nie zwiodą miniaturowe gabaryty, bowiem Abarth 595 nie jest zwrotny. Oj nie! O ile w „zwykłej” 500-tce średnica zawracania pomiędzy krawężnikami to 9,3 metra, tak tutaj jest to… 10,7 metra! Oto zasługa 17-calowych felg i zmodyfikowanego zawieszenia. Bazowa wersja Volkswagena Golfa, która jest zdecydowanie większa, charakteryzuje się średnicą zawracania na poziomie 10,9 metra.
Jak już wspomniałem, pozycja za kierownicą jest za wysoka. Nawet po zjechaniu fotelem maksymalnie do dołu, nad głową zostaje niewiele miejsca. Poza tym regulacja fotela jest tak samo dziwna, jak w 500-tkach tj. reguluje się głównie tylna część siedziska, podczas gdy przednia część pozostaje niemal nieruchoma. Po obniżeniu fotela mamy więc coś na wzór… kubełka, w który wpada tyłek. Nie o taki kubełek mi chodziło. Poza tym niektóre elementy są dość rachityczne i nie sprawiają wrażenia solidnych np. rączka do regulacji wysokości fotela itp. Prawdę mówiąc, gdyby zmienić te ładne, ale koszmarnie niewygodne fotele z dziwną regulacją, trudno byłoby się do czegokolwiek przyczepić. To chyba największa bolączka tego auta, bowiem cała reszta tj. mikroskopijny bagażnik, duża średnica zawracania itp. to cechy charakterystyczne tego auta i… można je nawet polubić. Wiem, że to dziwne, ale to auto jest tak świetne, że ewidentne błędy rozpatrujemy jak takie urocze przywary. Jak w Fiacie 500. Abarth ma zupełnie inny charakter, ale duszy nie da się zmienić.
Czy warto? Jest super, ale nie wiem czy bym takiego chciał…
Abarth 595 Monster Energy Yamaha to koszt 103 800 złotych. Dla porównania model 695 Esseesse z silnikiem o mocy 180 KM to koszt 145 000 złotych! Przez tydzień dostarczył mi mnóstwo radości, pozytywnych emocji. Bardzo często się uśmiechałem, ale od czasu do czasu miałem go po prostu dość. Jest świetny, szybki, głośny, fajnie wygląda i nieźle jeździ, ale nie jestem pewny, czy mógłbym żyć ze wszystkimi jego wadami na co dzień. W sumie gdybym wywalił te fotele i zamontował coś, co da się regulować i ma odpowiedni profil, w skrzyni pojawiłby się szósty bieg, Abarth 595 byłby bardzo fajnym autem nawet na co dzień. No i wybrałbym inną konfigurację, ale to kwestia gustu.