Organizacja wyścigu
O drugim wyścigu w Stanach Zjednoczonych spekulowano od lat. Po przejęciu Formuły przez Liberty Media i przeznaczeniu naprawdę sporych funduszy na dotarcie do nowej rzeszy fanów, Udało się osiągnąć ten cel. Netflixowy Drive to Survive, mimo że nieco naciągał rzeczywistość, zachęcił sporo ludzi do zainteresowania się Królową Motorsportu.
GP Miami naprawdę hucznie zapowiadano – miały powstać plaże wewnątrz toru, czy zatoczka dla jachtów rodem z Monte-Carlo i Abu Zabi. Problem jest jednak taki, że tor znajduje się na lądzie i jest tam dość daleko do morza. W związku z tym organizatorzy postanowili zaimprowizować…
Sztuczne wybrzeże i sztuczna woda
Zdecydowano się na stworzenie całkowicie sztucznego wybrzeża, które nie ma dostępu do wody. Pierwotnie projekt tego toru zakładał stworzenie jeziora, dzięki czemu ekskluzywne jachty najbogatszych fanów F1 mogłyby znaleźć się w ujęciach z kamery. Niestety wycofano się z pomysłu stworzenia jeziora, co poskutkowało jeszcze bardziej absurdalną sytuacją. Organizatorzy GP na płaskiej powierzchni wybrzeża namalowali wodę. Kiepsko. Bardzo kiepsko. Zresztą, sami spójrzcie na poniższy film gdzie prezenter Sky Sports „kąpię się” w wybrzeżu toru Miami.
Brakuje tylko, aby Jezus Formuły 1, Antonio Giovinazzi, przeszedł się po tej wodzie.
Zapowiedź wyścigu
Jak absurdalna ta sytuacja by się nie wydawała, już w ten weekend zobaczymy jak w oku kamery będzie prezentować się fałszywa woda, podczas gdy obok z prędkością sięgającą do 320 km/h.
Wyścig w Miami będzie pierwszym z trzech amerykańskich GP w tegorocznym kalendarzu. Jedno jego okrążenie mierzy 5,41 km, na które składa się dziewiętnaście zakrętów oraz trzy proste. Na każdej z prostych będzie dostępny DRS, więc możemy liczyć na trochę wyprzedzania.