Platformę MQB A0 można nazwać jednym słowem: uniwersalna. Powstają na niej nie tylko takie auta miejskie jak Volkswagen Polo czy Seat Ibiza, miejskie crossovery (Seat Arona, Volkswagen T-Cross, Skoda Kamiq) ale też kompaktowa Skoda Scala. Za kilka miesięcy w sprzedaży pojawi się kolejny zbudowany na niej samochód: Skoda Fabia czwartej generacji.
Niedawno miałem okazję testować jednego z miejskich SUV-ów zbudowanych na platformie MQB A0: Volkswagena T-Crossa. Chcesz dowiedzieć się więcej o tym samochodzie? Przeczytaj mój test.
Volkswagen T-Cross – jak wygląda z zewnątrz?
Jak najkrócej można opisać zewnętrzny wygląd Volkswagena T-Cross? Jako prosty i nieprzekombinowany. Designerzy odpowiedzialni za zaprojektowanie tego miejskiego crossovera narysowali zgrabne auto, które – co tu mówić – może się podobać.
O ile bok T-Crossa niczym się nie wyróżnia, to warto zwrócić uwagę na przednie prostokątne reflektory, których dolne krawędzie łączy chromowana listwa biegnąca przez środek atrapy chłodnicy. Jeszcze ciekawiej wyglądają kwadratowe lampy z tyłu auta. Je także łączy listwa, ciągnąca się przez środek klapy bagażnika. Jeszcze ciekawiej tylne lampy wyglądają po włączeniu świateł mijania. Mają wówczas kształt liter C.
Volkswagen T-Cross – wnętrze
Jeździłeś innymi samochodami Volkswagena? Jeżeli tak, to wiesz, czego możesz spodziewać się w kabinie T-Crossa. Nie jeździłeś? Nie szkodzi. Bardzo szybko odnajdziesz się we wnętrzu tego crossovera.
W każdym samochodzie, którym jeżdżę wykonuję test plastików. Polega on na sprawdzeniu, czy tworzywa, którymi został wykończony kokpit są miękkie i miłe w dotyku. Jak w tym teście wypadł T-Cross? No cóż, tworzywa w kabinie auta są twarde. Jednak są to plastiki z wyższej półki. Nie trzeszczą i są dobrze spasowane.
Co warto jeszcze wiedzieć o wnętrzu Volkswagena T-Crossa? Jest ergonomiczne. Szczególnie jest to ważne z punktu widzenia kierowcy. Klimatyzacją – na całe szczęście – kieruje się w sposób standardowy. Także i przy ekranie systemu multimedialnego są pokrętła i wirtualne przyciski.
Testowe auto było pomalowane niebieskim metalizowanym lakierem Reef. Z tym lakierem bardzo ładnie współgrały niebieskie wstawki na desce rozdzielczej.
Zamiast tradycyjnych zegarów, w testowym aucie znajdował się Digital Cockpit Pro, czyli personalizowany cyfrowy zestaw wskaźników z komputerem pokładowym. Na jego ekranie mogły wyświetlać się m.in. odwzorowane cyfrowo zegary prędkościomierza i obrotomierza czy mapa z fabrycznej nawigacji. W przypadku korzystania z map Google’a (T-Cross obsługiwał Android Auto i Apple Car Play, w tym także bezprzewodowo), na cyfrowym kokpicie wyświetlały się wskazówki dotyczące jazdy.
Co pod maską?
Volkswagen T-Cross jest dostępny z dwoma silnikami benzynowymi:
- 1.0 TSI o mocy 95 KM lub 110 KM,
- 1.5 TSI ACT o mocy 150 KM.
95-konna jednostka dostępna jest tylko z ręczną, pięciobiegową skrzynią biegów. Silnik o mocy 110 KM można zamówić z manualem o sześciu biegach lub z automatyczną skrzynią biegów DSG (siedmiobiegową).
Jak jeździ Volkswagen T-Cross
Jeździłem już samochodami z koncernu VAG napędzanymi zarówno 110-konnymi, jak i 150-konnymi silnikami TSI. W przypadku aut miejskich i mniejszych crossoverów dobrze sprawdza się ta mniejsza jednostka. Zwłaszcza, kiedy jest połączona ze skrzynią DSG.
Maksymalny moment obrotowy silnika 1.0 TSI wynosi 200 Nm i jest dostępny od 2 000 do 3 000 obr./min. Jak na litrową jednostkę to całkiem nieźle. W przypadku mocniejszej – 150-konnej – jednostki maksymalny moment obrotowy jest większy o 50 Nm i dostępny jest już od 1 500 obr./min do 3 500 obr./min.
Krótko mówiąc – te 40 KM i 50 Nm więcej robi robotę. Czuć to zwłaszcza podczas mocniejszego wciśnięcia pedału gazu (np. przy wyprzedzaniu kolumny TIR-ów). Dynamika auta jest jeszcze lepsza po włączeniu trybu Sport. W jego przypadku, reakcja na mocne wciśnięcie gazu jest niemal natychmiastowa, a skrzynia biegów potrafi zredukować przełożenie z siódmego biegu do piątego, lub nawet do czwartego. Jest moc!
Jazda w mieście? W tym przypadku 150-konny silnik też dobrze się sprawdza. Spod świateł można ruszać na dwa sposoby: delikatnie wciskając pedał przyspieszenia (wtedy kolejne przełożenia będą wrzucane łagodnie) lub wciskając gaz nieco mocniej (w tym przypadku będziesz słyszał, jak DSG szybko potrafi wrzucać wyższe biegi).
Volkswagen T-Cross dobrze sprawdzał się nie tylko w mieście czy na drogach szybkiego ruchu. Dobrze dawał sobie też radę na nieco gorszych nawierzchniach, takich jak np. dojazd do osiedla domów jednorodzinnych pod Warszawą prowadzący wybitnie nierówną drogą (podwyższone zawieszenie – prześwit T-Crossa wynosi 175 mm – przydaje się nie tylko w miejskiej dżungli).
Apetyt na paliwo? Umiarkowany. Producent podaje, że zużycie paliwa w cyklu mieszanym wynosi 5,98 l/100 km. W czasie tygodniowego testu przejechałem 873 km. Kiedy oddawałem samochód wskaźnik zasięgu pokazywał 70 km, świeciła się kontrolka rezerwy, a na ekranie systemu multimedialnego wyświetlał się komunikat informujący, że zbiornik paliwa prawie pusty. Uprzedzając ewentualne pytania: nie, nie jestem mistrzem jazdy o kropelce. Kiedy wskaźnik paliwa pokazał ¼ baku zatankowałem za 100 zł i na tym paliwie przejechałem ponad 300 km.
Ceny i wyposażenie
Volkswagen T-Cross dostępny jest w trzech wersjach wyposażenia:
- T-Cross. Auto w tej wersji wyposażenia kosztuje od 69 690 zł, a pod jego maską może pracować tylko jeden silnik – 1.0 TSI o mocy 95 KM.
- Life. Za samochód z tym poziomem wyposażenia trzeba zapłacić co najmniej 73 990 zł (tyle kosztuje auto z 95-konnym silnikiem). Dopłata do silnika: 1.0 TSI o mocy 110 KM i z 6-biegową skrzynią manualną wynosi 1 800 zł, 1.0 TSI o mocy 110 KM z 7-biegową skrzynią automatyczną wynosi 9 600 zł, 1.5 TSI ACT o mocy 150 KM z 7-biegową skrzynią automatyczną – 14 400 zł.
- Style. Cena tej wersji wyposażenia zaczyna się od 84 490 zł. Za tę cenę kupisz auto napędzane silnikiem 1.0 TSI o mocy 110 KM z 6-biegowym manualem. Jeżeli chcesz jeździć z 7-biegową skrzynią DSG przygotuj się na 7 900 zł dopłaty. W przypadku 150-konnego silnika dopłata wynosi 12 800 zł.
Już w podstawowej wersji wyposażenia dostępne są LED-owe światła do jazdy dziennej z funkcją automatycznego włączania świateł oraz Coming/Leaving Home oraz tylne światła w technologii LED. Reflektory LED (z automatyczną regulacją zasięgu reflektorów, przednimi reflektorami przeciwmgielnymi, z funkcją statycznego doświetlania zakrętów) w wersji Life są dostępne za 5 100 zł. W standardowym wyposażeniu reflektory LED są dostępne w wersji Style.
Standardowym wyposażeniem – niezależnie od wersji wyposażenia – są też:
- elektrycznie sterowane szyby z przodu i z tyłu,
- elektrycznie regulowane i podgrzewane lusterka boczne,
- system Start-Stop z odzyskiwaniem energii przy hamowaniu,
- zdalnie sterowany zamek centralny.
Standardem jest też gniazdo USB-C (w wersjach Life i Style dostępne jest też gniazdo USB-C dla pasażerów jadących z tyłu) oraz Bluetooth.
Multimedia? W wersjach T-Cross i Life seryjnie montowane jest Radio Composition z kolorowym i wielofunkcyjnym ekranem dotykowym 6,5 cala. W wersji Style standardowym wyposażeniem jest system Ready2Discover z usługą Streaming&Internet i 6 głośnikami (w niższych wersjach wyposażenia dostępny jest za dopłatą 1 820 zł).
Jeżeli chcesz podłączyć do radia smartfona i korzystać z Apple Car Play/Android Auto musisz dopłacić 980 zł).
Dla wersji Style dostępny jest system audio „beats” (6 głośników i subwoofer). Jego cena to 2 180 zł.
Czym jeździłem?
Moim testowym T-Crossem było auto z silnikiem 1.5 TSI ACT, w wersji wyposażenia Style. Jego cena wyjściowa wynosiła 101 390 zł, a wyposażenie standardowe było wzbogacone o:
- Pakietem Business – autoalarm, czujniki parkowania z przodu i tyłu, Pakiet Zimowy (3 590 zł),
- Pakietem Komfort – Pakiet Czujnik deszczu, automatyczna klimatyzacja dwustrefowa, Digital Cockpit Pro (2 890 zł),
- obszytą skórą wielofunkcyjną kierownicą z funkcją Tiptronic (320 zł),
- wybór profilu jazdy (580 zł)
- Light Assist – system automatycznej zmiany świateł mijania na drogowe (660 zł),
- elektrycznie regulowane, podgrzewane i składane boczne lusterka (720 zł),
- przyciemniane szyby: boczne oraz tylna (810 zł),
- App-Connect – bezprzewodowe połączenie smartfona z samochodem (dla Apple Car Play, przewodowe dla Android Auto) – 960 zł
- kamerę cofania (1 200 zł),
- system monitorowania martwego pola Blind Spot z asystentem toru jazdy Lane Assist oraz Rear Traffic Alert (1 330 zł),
- Keyless Access – bezkluczykowy dostęp i uruchamianie samochodu (1 600 zł)
- instalację telefoniczną Komfort z funkcją indukcyjnego ładowania telefonu (1 990 zł)
- System dźwięku „beats” (6 głośników + subwoofer) – 2 140 zł,
- System nawigacji Discover Media z usługą Streaming&Internet (6 głośników, przygotowanie do We Connect Plus na 1 rok), zawiera We Connect, radio, system nawigacji Discover Media z usługą Streaming&Internet, system rozpoznawania znaków drogowych) – 2 460 zł,
- Pakiet R-Line Exterior (czujniki parkowania z przodu i tyłu, zderzaki w stylistyce R-Line) – 4 030 zł.
Czym mógłbym jeździć, czyli subiektywny wybór testującego
Jako podstawę wybrałem Volkswagena T-Crossa w wersji wyposażenia Style ze 110-konnym silnikiem 1.0 TSI i automatyczną skrzynią biegów DSG. Cena auta w tej wersji wyposażenia i z tym silnikiem wynosi 98 390 zł. Do auta dobrałem wyposażenie dodatkowe o wartości 16 310 zł, na które składały się:
- pomarańczowy lakier metalizowany „Energetic Orange” (2 160 zł),
- fotele: Czarne Titanium – Pomarańczowe Energetic – Ceramique, deska rozdzielcza: czarna Titanium, podłoga: czarna; podsufitka: popielata (bez dopłaty),
- pakiet stylistyczny „Energetic Orange” (3 000 zł),
- Pakiet Komfort (2 920 zł),
- Pakiet Czujnik Deszczu (bez dopłaty),
- dwustrefowa klimatyzacja automatyczna „Climatronic” (bez dopłaty),
- Digital Cockpit Pro (bez dopłaty),
- Pakiet Business (3 660 zł),
- autoalarm (bez dopłaty),
- czujniki parkowania z przodu i z tyłu (bez dopłaty),
- kamera cofania (1 220 zł),
- Keyless Access – bezkluczykowy dostęp i uruchamianie samochodu (1 630 zł),
- lusterka boczne elektrycznie regulowane i podgrzewane, elektrycznie składane (630 zł),
- App-Connect – bezprzewodowe połączenie smartfona z samochodem (dla Apple Car Play, przewodowe dla Android Auto) – 980 zł.
Łączna cena samochodu wyniosła 114 700 zł.
Być może cena pakietu stylistycznego „Energetic Orange” nie jest niska. Ale, według mnie, warto wydać te 3 tys. zł żeby jeździć samochodem wyróżniającym się nietuzinkową kolorystyką – w tym pakiecie pomarańczowe są nawet felgi aluminiowe.
Podsumowanie
W jednej z recenzji Volkswagen T-Cross został określony jako dobrze przemyślany crossover. Po tygodniowym teście i 873 km za jego kierownicą, nie pozostaje mi nic innego, jak zgodzić się z tą opiną.
Auto jest praktyczne. Na jego pokładzie bez problemu zmieszczą się 4 osoby, a dzięki rozstawowi osi wynoszącemu 2 551 mm, nie powinny narzekać na brak miejsca. Pojemność bagażnika można regulować przesuwając tylną kanapę (kiedy kanapa jest przesunięta maksymalnie do tyłu do bagażnika można zmieścić 385 l, a kiedy przesunięta jest maksymalnie do przodu – 455 l).
Volkswagen T-Cross jest samochodem należącym do coraz bardziej popularnej kategorii – miejskich crossoverów. Miejskich – tylko z nazwy – w czasie testu przekonałem się, że bardzo dobrze sprawdza się też poza miastem.