Problemy Mercedesa
Nie sposób zacząć artykułu o formie zespołów od innego niż Mercedes. Po ośmiu tytułach mistrzowskich z rzędu niemiecki producent nagle znalazł się w sytuacji, w której ma problemy z zakwalifikowaniem do Q3 oraz walką o punkty.
Ze względu na ogromne problemy z dobijaniem (ang. porpoising) nie wiemy nawet czy kontrowersyjne podejście do sidepodów jest efektywne. Mercedesy dobija tak bardzo, że kierowcy muszą odpuszczać przy końcu prostych, żeby nie uszkodzić podłogi (jak George Russel podczas treningu na GP Australii). Pomimo nie najszybszego samochodu, team zajmuje trzecie miejsce w generalce, a Russel jest czwarty w klasyfikacji kierowców. Podczas wyścigu na torze Imola Lewis Hamilton ukończył na 13. miejscu za co został później przeproszony przez szefa zespołu Toto Wolffa. Jest to o tyle dziwne, że Russel dał radę dojechać na czwartym miejscu.
Świetna forma Ferrari i zespołów klienckich
Ferrari wykonało fenomenalną pracę, dzięki czemu wrócili na szczyt. Tegoroczny bolid przez pierwsze 3 wyścigi absolutnie dominował i nawet RedBull nie był poważnie w stanie mu zagrozić. Włosi wyprodukowali bardzo dobry silnik, na czym zyskały także zespoły klienckie. Zarówno Kevin Magnussen z Haasa, jak i Valtteri Bottas z Alfy Romeo regularnie dowożą punkty.
Rozwiązane problemy RedBulla
Red Bull na początku sezonu był szybki, ale bardzo awaryjny. Zdaniem szefa zespołu, Christiana Hornera, problemy z dostarczaniem paliwa zostały zażegnane. Na Imoli przez cały weekend zespoł nie miał najmniejszych problemów, a w dodatku przywiózł zapowiadany pakiet poprawek, który miał odchudzić samochód i to także było widać. Red Bulle były w stanie zagrozić Ferrari tempem wyścigowym.
Ogromny wzrost formy McLarena
Z niemal najgorszego teamu do best of the rest w ciągu zaledwie czterech wyścigów. Inżynierowie brytyjskiego zespołu znaleźli sposób na rozwiązanie problem z przegrzewającymi się hamulcami oraz zaczęli lepiej rozumieć cały bolid. To zaś przełożyło się na podium Lando Norrrisa na Imoli.
Williams ściąga niemal całą farbę
Williams niestety kolejny raz nie trafił z samochodem. Fani liczyli na powrót do czołówki, lecz niestety to nie nastąpiło. W akcie desperacji Williams zdziera farbę z bolidu gdzie się da. Całe skrzydło, pół nosa, sekcje boczne i górna część osłony silnika to gołe włókno węglowe. Inne zespoły zdecydowały się na podobne kroki (między innymi Red Bull i Aston), ale zdecydowanie mniej radykalne.
Aston i Alpine z kłopotami
W Alpine zdecydowano, że Renault ma przygotować bardzo mocną jednostkę, nawet kosztem niezawodności, gdyż stosują ideologię, że łatwiej zmniejszać awaryjność niż generować moc przy nowych regulacjach i zamrożonym rozwoju jednostek. Niestety przez to i Ocon i Alonso cierpią na awarie.
Aston Martin zaś kompletnie nie trafił ze swoim projektem. Pomysł z wysoko zawieszonym przednim skrzydłem na ten moment się nie sprawdza, a w padoku już mówi się o tym, że Lawrence Stroll, szef zespołu rozważa jego odsprzedaż Audi, które ma wejść do F1 wraz z nowymi regulacjami w 2026 roku.
Co dalej?
Po powrocie do Europy na dłużej, czyli od GP Hiszpanii spodziewamy się dużej ilości poprawek u większości zespołów. Czy Mercedes wykopie się z końca stawki? Według plotek niemiecka marka przygotowuje zupełnie nowy bolid, ponieważ obecnego nie da się już uratować. Mocno liczę na to, że zobaczymy walkę trzech teamów o zwycięstwa.